Czasy obecne
Lokalizacja nieznana
Nie powinna tu nigdy trafić,
nigdy nie powinna się za to wszystko brać. Nie powinna widzieć rzeczy, które
widziała ale to co się stało już się nie odstanie. Pomimo tego, że Arleen
siedziała z szeroko otwartymi oczami widziała przed sobie jedynie ciemność. Mrok
pochłaniał całe pomieszczenie, a okropna cisza biła po uszach doprowadzając ją
do szału. Nie słyszała żadnego brzęczenia, stukania, pikania. Absolutnie
idealna cisza wprowadzała ją w jeszcze większy niepokój i strach. Nie była w
stanie przewidzieć tego co teraz może nastąpić, a gorsze było to, że była
skazana na siebie. Gdy ludzie nie mają na kim polegać wszystko staje się
jeszcze gorsze, bo ciągle istnieje świadomość, że z drugą osobą byłoby łatwiej
przez wszystko przejść.
Arleen poruszyła rękoma chcąc
sprawdzić stan swoich nadgarstków, ale było to głupie posunięcie. Syknęła
czując okropny ból. Najlepszym rozwiązaniem w tym momencie było po prostu
siedzenie i nie wykonywanie żadnych ruchów. Przymknęła oczy modląc się, by to
wszystko się skończyło ale za każdym razem, gdy przymykała powieki w jej głowie
wspomnienia odtwarzały się jak film, który miał się nigdy nie skończyć.
Trzy lata temu
Szpital w London, Ontario, Kanada
Pociągnęła nosem wdychając okropny szpitalny zapach, którym było
przesiąknięte to miejsce oraz każda rzecz, która się w nim znajdowała.
- Więc? - policjant siedzący na krześle spojrzał na nią pytająco
trzymając w dłoni notatnik.
- Słucham? - zapytała niezręcznie Arleen zapominając o co chodzi. Przez
cały czas czuła się ogłuszona, zmieszana i oderwana od rzeczywistości. Nie była
pewna co jest prawdziwe, a co nie. Czuła jakby część jej mózgu została
wyłączona. Nie pamiętała jak dokładnie trafiła do szpitala, ani opatrywania ran
chociaż podobno w tym czasie była już przytomna.
- Skup się i opowiedz mi co się stało.
Dziewczyna spojrzała na okrągłą twarz i łysinę mężczyzny, który
wcześniej ukrywał ją pod swoją czapką. Wyglądał na ostrego i bardzo
nieprzyjemnego policjanta. Miał surowy wyraz twarzy i Arleen wydawało się, że
ta sprawa wcale go nie obchodzi. Nie miała ochoty z nim rozmawiać ale nie miała
wyjścia.
- Ktoś mnie napadł - powiedziała wymijająco. - W nocy.
- To bardzo ogólnikowe panno Blackwood. Musisz mi opowiedzieć wszystko
co pamiętasz.
- Koniecznie teraz? Boli mnie głowa - jęknęła z niezadowoleniem opadając
miękko na poduszkę. Mężczyzna westchnął ciężko i wywrócił oczami.
- Tak, koniecznie teraz. Twoi lekarze powiedzieli, że nie ma
przeciwwskazań, więc mów co wiesz, a potem będziesz mogła się przespać.
Arleen przymknęła na chwilę oczy, a potem zaczęła mówić. Każda scena,
którą opisywała stawała przed jej oczami i wydawała się być żywsza niż
jakiekolwiek inne wspomnienie.
- Byłam na urodzinach swojej koleżanki... - zaczęła spokojnym tonem. -
Moi rodzice o tym nie wiedzieli.
- Dlaczego?
- Mama jest w Paryżu, bo tam pracuje i opiekuje się babcią, a tata... -
urwała szukając w głowie odpowiedzi na pytanie. Nie mogła jednak sobie
przypomnieć tego gdzie się znajduje. - Oh, nie wiem. Przepraszam.
- Kontynuuj.
- Byłam na urodzinach Victorii Stump i chciałam wrócić do domu, więc
umówiłam się z moim bratem, że mnie odbierze z tego samego miejsca co zawsze -
mówiła przypominając sobie jak żegna się z wszystkimi i zmierza do tego
przeklętego zaułka. Przełknęła ślinę nagromadzoną w ustach. - Było strasznie
ciemno, bo w tamtych rejonach nie ma zbyt dużo latarni.
- Nie bałaś się?
- Nie.
Mówienie o tym wszystkim wcale nie było dla niej łatwe. Mimo, że
wspomnienie było żywe miała trudności z przypomnieniem sobie niektórych
szczegółów. Kontynuowała swoją opowieść odpowiadając na kolejne pytania
policjanta, który zdawał się powoli tracić do niej cierpliwość. Arleen
momentami urywała zdanie w połowie i gubiła się w tym o czym mówiła. Dopiero po
kilku minutach jej umysł się rozruszał, myślenie stawało się łatwiejsze, a
zdania, które wypowiadała były coraz dłuższe i składniejsze. Wszystko to
spowodowane było silnymi uderzeniami oraz tym, że była bardzo długo
nieprzytomna. Leki też wcale nie ułatwiały jej skupienia się, ale czuła
wewnętrzną potrzebę rozwiązania tej sprawy, a przede wszystkim dorwania tego
skończonego idioty, który jej to zrobił.
- Twój brat to Blade Blackwood?
- Tak - skinęła głową w odpowiedzi.
- Jaki jest? - zapytał patrząc na nią uważnie.
- To najlepszy brat na świecie - powiedziała. - Opiekuje się mną i
zawsze mogę na niego liczyć. Dlaczego pan o niego pyta? - zapytała
zdezorientowana takim pytaniem. Policjant odchrząknął i postawił kropkę w swoim
notatniku podnosząc na nią wzrok.
- Ponieważ nie znaleźliśmy na miejscu zdarzenia nikogo oprócz waszej
dwójki, a Blade był już notowany za drobne przestępstwa.
Arleen rozchyliła usta patrząc na mężczyznę wielkimi oczami. Myśleli, że
to on? To niedorzeczne!
- Czy pan zgłupiał?! - wybuchła. - Jak może pan myśleć, że to był on?! -
prychnęła patrząc na niego spode łba. - To niemożliwe!
- Jesteś pewna Arleen? Mówiłaś, że nie widziałaś twarzy swojego oprawcy,
ani nie słyszałaś jego głosu.
- To prawda ale... Blade? On nigdy nie zrobiłby mi krzywdy! Myśli pan,
że celowo zrobiłby mi to?! - podniosła ton głosu wskazując dłonią na swój
policzek. - Czy pan zdaje sobie sprawę z tego, że będę miała bliznę do końca
życia?! On nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił! Jak pan śmie?!
- Jesteś tego pewna? - zapytał.
Dziewczyna nie zdążyła mu odpowiedzieć na pytanie, bo do sali, w której
leżała wtargnęła pielęgniarka krzycząc na policjanta, że niepotrzebnie sieje
zamęt i denerwuje Arleen. Dziewczyna tępo wpatrywała się w drzwi za którymi
zniknął mężczyzna. Czy była pewna tego, że to nie był Blade? Czy mogła mieć
pewność, że to nie był on? Gorączkowo szukała odpowiedzi na pytanie mężczyzny i
próbowała odpędzić od siebie wszystkie wątpliwości. Miała tylko Blade'a i
musiała mu ufać i wierzyć w to, że nie ma z tym nic wspólnego. Wzięła głęboki
oddech i zacisnęła zęby, gdy pielęgniarka wbiła igłę w jej rękę podając jej
środki uspokajające.
Dwa lata temu
Kitchener, Ontario, Kanada
Arleen stłumiła chichot patrząc na swojego starszego brata, który
chodził to w jedną, to w drugą stronę ciągnąc za swoje włosy i roztrzepując je
coraz bardziej. Wyglądał jakby dopiero
co podniósł się z łóżka po ciężkiej nocy, nerwowo łapał się za głowę przypominając
sobie co jeszcze muszą zrobić.
- Blade uspokój się! - powiedziała podniesionym tonem wznosząc do góry
oczy.
- Nie, nie! Wszystko musi być idealne - odpowiedział wbijając wcześniej
złapane nożyczki w taśmę klejącą. Rozciął ją i otworzył pudło z etykietką
"książki". Zaczął wyciągać zawartość na stół.
- Blade!
- Musimy wszystko rozpakować, - powiedział panikując - będą tu jutro!
- To tylko nasi rodzice.
- No właśnie! - chłopak wyrzucił ręce w górę. - RODZICE! Oni są straszni
- pokręcił głową patrząc na Arleen. - Dobrze wiesz, że jeśli coś im nie będzie
pasowało. Jeśli coś im się nie spodoba to będziemy musieli zamieszkać z matką w
Paryżu albo z ojcem w Nowym Jorku. Chcesz tego?
- Nie - westchnęła podnosząc się z sofy. - Chcę mieszkać tutaj z tobą.
- To mi pomóż.
Dziewczyna pokiwała potulnie głową i od razu zabrała się do roboty.
Zaczęła rozpakowywać kolejne kartony wyciągając z ich wnętrza przeróżne
przedmioty, które później układała na półkach. Arleen nigdy nie narzekała na
mieszkanie w London, Ontario ale po incydencie, którzy miał miejsce w zeszłym
roku nie mogła już tam normalnie funkcjonować. Odkąd tylko opuściła mury
szpitala i, gdy w końcu została przesłuchana po raz ostatni marzyła tylko o
tym, by się wynieść. Mijając obcych ludzi na ulicach czuła na sobie ich wzrok,
słyszała ich gadanie o tym jak to została skrzywdzona, o tym jaka jest teraz
oszpecona. Nie miała już żadnych znajomych, bo ciągle czuła się przy nich
niezręcznie. Znosiła to dzielnie przez bardzo długi okres czasu ale w końcu
Blade nie wytrzymał. Nie mógł znieść tego jak wszyscy patrzyli i traktowali
jego młodszą siostrę. Nie zasługiwała na wyśmiewanie oraz wyzwiska, które
padały pod jej adresem. Dlatego jakiś czas temu Blade wyjechał na jeden dzień i
wrócił trzymając w ręku dokumenty dotyczące nabycia nowego domu.
- Słuchaj, na pewno pozwolą mi zostać z tobą - odezwała się pogodnym
głosem. - To ty ciągle się mną opiekujesz, a nie oni.
- I dlatego chcą, żebyś pojechała do Nowego Jorku albo do Francji. Chcą,
żebyś się ode mnie oderwała.
- Blade, zostanę z tobą choćby nie wiem co - odpowiedziała hardo.
Jej szczupłe palce przebiegły po jej prawym policzku tuż obok doskonale
widoczniej blizny. Przez cały czas liczyła na to, że zniknie ale miała
świadomość tego, że to niemożliwe. Może jeszcze trochę się zaleczy ale zawsze
będzie można ją zobaczyć gołym okiem.
- Myślisz, że zorientują się skąd wziąłeś pieniądze na to wszystko?
- Lepiej żeby o to nawet nie pytali - westchnął Blade patrząc na swoją
młodszą siostrą z zaciętą miną. - I ty też miałaś już do tego nie wracać.
Arleen wzruszyła ramionami, chciała wiedzieć skąd Blade wytrzasnął tyle
forsy ale nie chciała na niego naciskać. Wiedziała, że jak tylko będzie gotów
wszystko jej powie ale teraz najważniejsze było to, by rodzice pozwolili jej z
nim zostać już na stałe.
Rok temu
Kitchener, Ontario, Kanada
Arleen zsunęła ze stóp ciężkie buty opadając na sofę stojącą w salonie.
Zerknęła na zegar i głośno westchnęła widząc późną godzinę. Przetarła zmęczone
oczy nie przejmując się tym, że tym sposobem rozmazuje resztki makijażu. Czuła
się zmęczona po całym dniu, który wlókł się jej w nieskończoność. Zaraz po
skończeniu lekcji niemal przebiegła pół miasta, by dotrzeć do małego baru, w
którym pomagała.
- Cześć.
- Blade! - krzyknęła oskarżycielskim głosem wystraszona jego obecnością.
- Czemu nie śpisz?
- Ja... - urwał drapiąc się niezręcznie po karku. - Wróciłem właśnie do
domu.
- Gdzie byłeś?
- U kumpla - wyjaśnił szybko. - A jak twój dzień w pracy? Nie jesteś
głodna? Mogę ci coś zrobić na szybko, gdybyś tylko chciała. Jesteś taka chuda,
że powinnaś coś zjeść. Tak, to dobry pomysł. Hej, tak w ogóle to wszystko w
porządku? Nikt ci nie dokuczał w barze? - gadał tak szybko, że Arleen z trudem
za nim nadążała, w dodatku jej brat zaczął krążyć po całym salonie.
- Zwolnij - mruknęła wywracają oczami. - Nie jestem głodna i wystarczyło
powiedzieć, że nie chcesz odpowiadać na moje pytanie. Nie musisz mnie zagadywać
w taki sposób jakbym miała znowu siedem lat. Nie jesteśmy już dziećmi Blade.
- W porządku, przepraszam...
Blade zamilknął czując się nieco niezręcznie. Często zapominał o tym, że
Alreen nie ma już piętnastu lat, nie jest już ofiarą napaści i nie jest już
taka nieporadna jak wcześniej. Bardo wydoroślała i jednocześnie zachowała swoją
pewność siebie. Mieli tylko siebie odkąd tylko sięgał pamięcią. Zawsze
opiekował się Arleen, bo rodzice wiecznie byli czymś zajęci, więc czy mu się to
podobało czy nie musiał to robić.
- Jestem zmęczona - powiedziała szatynka ziewając. - Dzisiaj piątek,
mieliśmy straszny ruch.
- Zapewne na zapleczu też miałaś coś do roboty - odpowiedział Blade
poruszając znacząco brwiami.
- Blade! - fuknęła i gdyby nie to, że stał daleko na pewno dostałby od
niej z łokcia.
- Czekaj jak on miał na imię... Daniel?
- Nie przeginaj!
- Wydawał się całkiem fajny, ale skoro do tej pory nie zaprosił cię na
randkę to straszna z niego cipa. Mówię ci, że... - urwał, gdy tylko mała
poduszka uderzyła go w twarz.
- Przymknij się. On nawet nie jest w moim typie.
- I dobrze - odpowiedział Blade schylając się. - Mówiłem ci, że to cipa.
- Blade!
- No co?
Arleen posłała mu krótkie spojrzenie, a potem zagryzła usta. Blade
kochał się z nią droczyć, uwielbiał mówić o potencjalnych partnerach dla niej
ale jednocześnie dawał do zrozumienia, że żaden z nich nie jest jej wart. Był
tak cholernie uparty i z jakiegoś powodu nie pozwalał jej na to, by ktoś
podszedł do niej blisko. Dziewczyna w ogóle tego nie rozumiała. Może chodziło o
to, że po prostu się o nią martwił? Bał się, że coś jej się znowu stanie?
- Daniel jest w porządku... - wymamrotała. - I nie patrzy już na mnie
jak na dziwadło.
- Nikt tak na ciebie nie patrzy.
- Nie jestem ślepa Blade - warknęła świadoma tego, że ma rację.
- Okej, może i się patrzą ale właśnie to jest problem. Daniel nie jest
wart twojego zachodu, bo z tego co pamiętam na początku zachowywał się jak
zwykły fiut. Wyśmiewał cię, pamiętasz? A jeśli ktoś naprawdę cię polubi to
będzie miał gdzieś tą twoją bliznę, bo polubi cię za to jaka jesteś, a nie za
to jak wyglądasz.
- Pieprzysz jak w tych ckliwych filmach - powiedziała. - A ja ich nie
znoszę.
Zapadła cisza. Arleen mimo swojego komentarza analizowała słowa brata w
głowie. Mylił się. Ludzie zawsze oceniają innych patrząc na wygląd i nie można
się oszukiwać, że nie jest bez znaczenia. Dlatego inni na nią patrzą. Widzą jej
twarz i nie zwracają uwagi na oczy, ani na włosy czy kolor skóry. Widzą tylko
ją. Obrzydliwą bliznę, która rozciąga się po policzku, która już zawsze tam
będzie.
- Dobra Arleen, idź już spać.
Szatynka skinęła głową podnosząc z podłogi swoje buty, a następnie
obojętnym krokiem ruszyła w stronę drzwi. Zatrzymała się w pół korku i
odwróciła w stronę Blade'a.
- Dałeś już sobie spokój, prawda? Nie szukasz już tego idioty?
Blade spojrzał na nią i wypuścił powietrze ze świstem.
- Szukam Arleen i nie skończę dopóki go nie znajdę - odpowiedział. -
Zapłaci za to co ci zrobił.
- Mówiłam ci już, że masz sobie dać z tym spokój! - krzyknęła wyrzucając
ręce do góry nie zwracając uwagi na to, że wypuściła z dłoni buty. - Blade
dobrze wiesz, że to był jakiś świr! Nie możesz dać temu spokoju? Prosiłam cię!
To nie ma żadnego sensu, nie znajdziesz go. Nawet nie wiesz gdzie i kogo
szukać.
Blade uniósł kącik ust do góry podchodząc do swojej siostry.
- Właśnie, że wiem.
Osiem miesięcy temu
Kitchener, Ontario, Kanada
Arleen roześmiała się wchodząc po stopniach kamienicy uświadamiając
sobie, że w końcu ma czas na robienie tego co tylko zechce. Miała w planach
wyjazd. Chciała zabrać Blade'a, swojego ukochanego starszego brata w jakieś
miejsce, w którym moglibypo prostu odpocząć od codzienności. Dziewczyna zanurzyła
dłoń w bocznej kieszeni swojej torebki szukając w niej kluczy, którymi chciała
otworzyć drzwi. Z zaskoczeniem dostrzegła, że są otwarte. To było dla niej
trochę dziwne, ponieważ ona i Blade zawsze je zamykali. Nawet gdy siedzieli w
środku zamek zawsze był przekręcony. Weszła do środka odkładając klucze na
półkę, a torbę rzucając na ziemię.
- Blade? - krzyknęła robiąc kilka kroków do przodu. Rozejrzała się na
boki szukając czegoś nadzwyczajnego ale wszystko wyglądało normalnie, a mimo to
Arleen ciągle towarzyszło przeczucie, że coś jest nie tak. Coś wisiało w
powietrzu, czuła to całą sobą.
- BLADE? - podniosła ton głosu wchodząc do salonu, ale tam też go nie
było. Zapomniał zamknąć drzwi, gdy wychodził? Nie, to niemożliwe - pomyślała.
Wywróciła oczami uświadamiając sobie, że może znowu palił jointy i znużony poszedł
spać. Wściekłym krokiem ruszyła w stronę drzwi prowadzących do jego pokoju,
nacisnęła na klamkę i wtargnęła do środka z zamiarem nakrzyczenia na niego za
to, że ją tak wystarszył.
- Blade debilu - zaczęłam i urwałam w połowie zdania.
Jej serce zabiło mocniej, gdy okazało się, że również tutaj go nie ma, a
jego łóżko jest idealnie pościelone. Palcami przeczesała włosy wracając do
salonu czują, że zaczyna się coraz bardziej denerwować. Może faktycznie
zapomniał zamknąć drzwi? Wziął coś albo wyszedł w pośpiechu i po prostu
zapomniał żeby zamknąć za sobą drzwi? Kręcąc głową i przede wszystkim starając
się uwierzyć we własne teorie Arleen postanowiła pójść do kuchni, żeby coś
zjeść. I właśnie wtedy, gdy przekroczyła próg poczuła jakby ktoś uderzył ją
porządnie w twarz.
Znalazła go.
Czasy obecne
Lokalizacja nieznana
Zacisnęła mocno zęby próbując
pozbyć się z głowy widoku martwego brata z raną postrzałową w głowie, który
leżał na kuchennej posadzce blady jak kreda cały we krwi. Leżał tam bezwładny,
pozbawiony życia z zamkniętymi oczami i głową zwróconą w stronę okna. Arleen
wiedziała, że nigdy o tym nie zapomni. Nie potrafiła sobie poradzić z odejściem
Blade'a, nie potrafiła zrozumieć tego co się stało i dlaczego to się stało. A
przede wszystkim nie wierzyła w teorie biegłych i policji, którzy ustalili, że
Blade popełnił samobójstwo. Szatynka była pewna, że nigdy nie zostawiłby jej
samej świadomie. Przecież wiedział, że Arleen nie utrzymuje z nikim kontaktu,
nie ma znajomych ani przyjaciół. Miała tylko jego, więc nie zrobiłby jej tego.
Nigdy.
Jej rozmyślenia o przeszłości oraz
teraźniejszości przerwał dźwięk zbliżających się kroków. Oddech Arleen od razu
zrobił się płytki, serce zaczęło bić w nierównym tempie, a plecy oblały zimne
poty. Czuła kropelki, które spływały po jej skórze. Zatrzęsła się ze strachu,
gdy drzwi z łoskotem uderzyły o ścianę wpuszczając do środka łunę światła. Arleen
zapłakała nim mężczyzna stojący w progu do niej podszedł świadoma tego co ją
prawdopodobnie teraz czeka. Zacisnęła mocno oczy i zagryzła wargi próbując się
uspokoić co w tej sytuacji było niemal niemożliwe. Usłyszała szyderczy chichot,
a potem ktoś zacmokał w powietrzu. Kliknęło i dziewczyna wiedziała, że zapalił
światło. Otworzyła powoli oczy mrużąc je przez ostry blask samotnie wiszącej żarówki
tuż nad jej głową. Z niechęcią zerknęła na swoje oprawcę, który podszedł do
niej szybkim krokiem. Wyciągnął w jej stronę dłoń przejeżdżając palcami po jej
policzku. Próbowała się odsunąć do tyłu ale nie było to możliwe. Ponownie
usłyszała jak chichot opuszcza usta mężczyzny i rozbija się echem po całym
pomieszczeniu. Bawiło go to. Miał satysfakcję z tego, że Arleen nie mogła mu
uciec. Czerpał przyjemność z jej cierpienia. Przeciągnął palcem po bliźnie.
- Szkoda, że wtedy padło na
ciebie - westchnął teatralnie. - Wtedy może nie byłabyś tak oszpecona, ale ta
wersja ciebie też mi się podoba.
- To byłeś ty... - wyszeptała
rozchylając usta. W odpowiedzi usłyszała jedynie śmiech, szyderczy,
przepełniony pewnością siebie śmiech, który przyprawił ją o mdłości. - Jak
mogłeś?! Kim ty w ogóle jesteś?!
Aż plasnęło, gdy chłopak z
rozmysłem uderzył w jej lewy policzek z otwartej dłoni. Skóra od razu zapiekła
i zrobiła się czerwona. Arleen zamknęła usta nie wydając z siebie chociażby
jęknięcia. Nie chciała go prowokować. Patrzyła na niego z pustką w oczach
obserwując jak podchodzi do małego stolika, który znajdował się po przeciwnej
stronie, tuż obok drzwi. Chwycił za czarny skrawek materiału i wrócił z nim
obchodząc dziewczynę. Złapał za jego końce obwiązując go na jej oczach tak, by
nie mogła niczego zobaczyć. Jej stał się jeszcze cięższy niż wcześniej.
- Pewnie zastanawiasz się
dlaczego trzymam cię w ciemności i zawsze zasłaniam oczy, co? - zapytał i
zamilkł na chwilę. To była kolejna prowokacja. Czekał, aż Arleen odpowie, żeby
potem się na niej za to wyżyć. Mimo, że Arleen była tu krótko szybko zrozumiała
jak to działa. - Oh, spodziewałem się, że się odezwiesz... w każdym razie na
pewno się zastanawiasz - mówił poprawiając węzeł na jej nadgarstkach, który i
tak już dostatecznie wpijał się w jej skórę. - Widzisz, w ciemności ludzie
odczuwają wszystko kilka razy bardziej. Ich zmysły bardziej skupiają się na
doznaniach. Można powiedzieć, że wręcz świrują, by poczuć to, czego oczy nie
mogą zobaczyć.
Wstał i oparł ręce o jej szczupłe
ramiona.
- Chciałem ci dać dzisiaj spokój
- zaczął. - Pomyślałem, że dam ci odpocząć, pozwolę ci się zregenerować, żebyś
nie zemdlała po jednym ciosie, bo co to za przyjemność skoro nie słyszę twoich
błagań? Co to za przyjemność mścić się, kiedy jesteś nieprzytomna? Ale potem
moi kumple mnie wkurwili i pomyślałem chuj z tym wszystkim - ostatnie słowo wycharczał i zamilkł na kilka sekund.
- Proszę... - zaczęła cichym,
drżącym głosem.
Bezimienny chłopak ponownie
zacmokał i szatynka mogła sobie jedynie wyobrazić, że kręci przy tym głową.
- Nie myśl tylko, że jestem
jakimś psychopatą Arleen - powiedział prosto w jej twarz przykładając do niej
coś zimnego i ostrego. Odsunął jednak przedmiot i ponownie zamachnął się
uderzając ją w twarz. Następnie nachylił się zaciskając boleśnie rękę na jej
udzie i wyszeptał wprost do jej ucha jedno krótkie pytanie. - Zabawimy się?
I mimo, że Arleen modliła się, by
to wszystko już się skończyło nie wiedziała jeszcze, że to dopiero początek jej
podróży przez piekło.
* * *
Cześć ziomeczki! Chcę powiedzieć
coś ważnego, więc przeczytajcie chociaż ten pierwszy akapit. Chodzi o to, że nie znoszę informowania o nowym rozdziale
osób, które i tak nigdy nie zostawiają po sobie śladu, więc proszę - jeśli nie
chcecie komentować nawet nie proście mnie o to, żebym pisała wam, że coś
opublikowałam.
Pierwszy rozdział, a ja jak zwykle nie jestem z
niego zadowolona. Ci, którzy już mnie znają wiedzą, że zawsze tak jest XD. Pisałam go dwa razy i pierwsza wersja była idealna, a ta...
zostawmy to bez komentarza. Jeszcze nie wiem co będzie z narracją, nie wiem czy zostawię ją taką
czy przejdę na pierwszoosobową i poprawię później ten rozdział.
Tak czy siak mam nadzieję, że wam się chociaż trochę podoba :) Nie wiecie jak Arleen trafiła i gdzie jest,
ale na razie nie będzie skakania do przeszłości (chyba XD) i zostaniemy w obecnych
czasach, więc szykujcie się na trochę cierpienia i uzbrójcie się w cierpliwość,
bo Justin pojawi się tu dopiero, gdy... a, co ja wam będę spoilerować. Czytajcie
to się dowiecie :)
Proszę Was wszystkich i to tak
baaaaaardzo mocno polecajcie to ff :')
Fajnie. Tak tajemnico i nie do końca wiadomo o co chodzi. Nie mogę się doczekać, co wymyśliłaś w następnym.
OdpowiedzUsuń@aleksansdraa984
czekam na kolejny x
OdpowiedzUsuńWedług mnie prolog był taki sobie, rozdział pierwszy też szału nie ma i czytam to ff ze względu na ciebie, bo wiem, że świetnie piszesz i masz fajne pomysły na opowiadania. Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach akcja się rozwinie i z niecierpliwością będę czekać na kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuń@bi3bst3r
Świetne. "Nie spodziewajcie sie niczego wyjątkoqwgo"
OdpowiedzUsuńHa ha, bardzo zabawne. A tak na serio, rozdziały bardzo ciekawy i lekko mącący w głowie.
I te pytania po przeczytaniu.
Co będzie z Arleen? Kto ją porwał? Co się stanie? Czy będzie jeszcze bardziej oszpecona? Czy ucieknie i jak ucieknie??? I tysioce podobnych pytań, na które, niestety, nie mogę sobie odpowiedzieć.
I teraz pytania do autorki;
Co ile chcesz dodawać rozdziały?
Dlaczego przesłałaś drugą wersje pierwszego rozdziału, skoro byłą druga, jeszcez lepsza (jeśli to możliwe).
Podsumowując rozdział; (Gosh, jak ja chaotycznie piszę)
Jest ciekawy, długi, jak każdy czytelnik lubi i ma drastyczne sceny. Denerwuje mnie oczywiście to,że prawie wcale nie wiem co sie tam dzieje, bo po pierwsze - urwałaś w takim momencie, że UGH! I teraz będę myślała i myślała i myślała i sie domyślała, bla bla bla. I nie miałam tych motylków w brzuchu jak mi się często zdarza czytając inne ff (ale wtedy jest juz Justin i takie romantyczne sceny etc. więc sie nie martw) Ale to tylko taki mój duchowy zawód, bo ogólnie akcja jest bardzo dobrze zrobiona. No, lmao, chyba nie powinnam czuć motylków w brzuchu przy mordowaniu Blade'a? xD Czasem sama się nie rozumiem.
I nasuwa się pytanie... Jakim człowiekiem tutaj będzie Justin?
Eh, trzeba będzie czekać do następnego rozdziału :(
Pozdrawiam i życzę weny xx
@AniolyCiemnosci
dziewczyno, przecież ten rozdział jest genialny, nie podchodź do swojej pracy krytycznie. liczę na kontynuację kwestii: "zabawimy się?". tak, wiem. zboczeniec ze mnie.
OdpowiedzUsuńw moim sercu tli się nadzieja, że to Justin jest tym mordercą.
zapomniałam się podpisać. @iheartblaugrana
OdpowiedzUsuńZabijasz mnie tym opowiadaniem! Jest genialne, kiedy to czytałam to tylko zastanawiałam się " Wow jak można mieć taki talent do pisania?" Jesteś genialna a to FF też, nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów i pojawienia się Justina :)
OdpowiedzUsuńGenialne opowiadanie! Oryginalna fabuła x
OdpowiedzUsuńCzekam aż akcja się rozwinie i pojawi się Justin
Smutno mi było kiedy zginął jej brat..
Gdzie ona trafiła? Co takiego zrobiła/dlaczego ?
@demzsean
Naprawdę mi się to podoba nie mogę doczekać się następnego rozdziału ciekawość mnie zżera. XD
OdpowiedzUsuńRozdział jest idealny.Cała fabuła jest idealna.Wszystko jest idealne .Cazkam na nastepny :)
OdpowiedzUsuńswietny rozdzial, co Ty chcesz! x
OdpowiedzUsuńjuz nie moge sie doczekac az sytuacja z Arleen nieco sie rozjasni, a do akcji wkroczy Justin
super ;)
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest niesamowite, wreszcie coś innego! Szkoda, że w tym rozdziale nie pojawił się jeszcze Justin, no ale i tak rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńWszystko zapowiada się genialnie. Już nie mogę się doczekać, aby dowiedzieć się czegoś wiecej x
OdpowiedzUsuńRozdział świetny / sirbizxzle
OdpowiedzUsuńTroche to nie do zrozumienia... poplatanei w ogole ale czekam na nn
OdpowiedzUsuńRozdział dosyć długi i chaotyczny, ale rozumiem, że taki był zamiar. Fajne jest to, że po przeczytaniu ma się tyle pytań w głowie i aż chce się następnego rozdziału, dlatego już się nie mogę go doczekać! :) @adorableshai
OdpowiedzUsuńTo jest świetne. Bądź z siebie dumna ❤z niecierpliwością czekam na następny
OdpowiedzUsuńŻe zniecierpliwieniem czekam na następny rozdział ♥♥♥
OdpowiedzUsuń@LoliszkaXD
czekam na kolejny x zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńOszalalam.. Kocham to !!!
OdpowiedzUsuńopowiadanie baaardzo intryguje. wpadłaś na świetny pomysł, jak widzę. do tego piszesz wybitnie, także nie mogę się do niczego przyczepic. życzę weny.
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie styl w jaki to piszesz :) Bardzo zaciekawiło mnie to ff i mam zamiar być na bierząco. Życzę duuuuużo weny do pisania i czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuń@_KidrauhlsBack_ ❤
Boskofantastycznoprzecudownopiękne <3 Nie przepadam za JB ale to ff jest ekstra! Przynajmniej pierwszy rozdział :D Chciałabym dodać twoje ff do polecanych na moim blogu :*
OdpowiedzUsuńhttp://infatuated-fanfiction.blogspot.com/
Kiedy zamierzasz dodać rozdział? Masz naprawdę talent do pisania! Nie mogę się doczekać aż Justin się pojawi *.*
OdpowiedzUsuńjeju idealny rozdział
OdpowiedzUsuńkocham kocham kocham po prostu kocham <33
OdpowiedzUsuńchce kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńmyślę, że to pokocham, ale gdzie nowe rozdziały ?
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana :) Więcej tutaj: http://infatuated-fanfiction.blogspot.com/2014/07/o-kurwa-zostaam-nominowana.html#comment-form
OdpowiedzUsuńJa się jakoś w tym połapałam :)) Rozdział świetny , dużo się w nim dzieje ;D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobał ten rozdział, będę czytać. :))) @believeinmeduke
OdpowiedzUsuńe tam przesadzasz, wcale nie jest zły. nie jojcz tylko pisz dalej ;P
OdpowiedzUsuńPisz dalej :) Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńJeju super rozdział <3
OdpowiedzUsuńa ja zapraszam do czytania i komentowania mojego bloga! http://all-inallisallweare.blogspot.com/search?updated-min=2014-01-01T00:00:00-08:00&updated-max=2015-01-01T00:00:00-08:00&max-results=3
To jest świetne dziewczyno jeju
OdpowiedzUsuń