piątek, 4 lipca 2014

Rozdział drugi



Czasy obecne
Lokalizacja nieznana

Przeraźliwy, drażniący uszy dziewczęcy wrzask odbił się od ścian wypełniając całe pomieszczenie. Arleen odchyliła do tyłu głowę pozwalając, by łzy spłynęły w dół, po jej czerwonych policzkach.  Miała rozcięte udo, ramię i mnóstwo innych ran, których nie była w stanie zliczyć. Czuła się brudna, sponiewierana i cholernie słaba. Nie mogła absolutnie nic zrobić. Nie miała jak walczyć ani jak uciec co sprawiało, że czuła się jeszcze gorzej z samą sobą. Nienawidziła być słaba, zawsze walczyła do końca, a teraz mogła tylko czekać, aż przyjdzie po nią śmierć. Dziewczyna czuła w ustach metaliczny posmak krwi, która skapywała z jej brody na koszulkę. Jej żołądek był zaciśnięty, a wszystkie mięśnie napięte. Oddychanie przychodziło jej z ogromnym trudem, może było to spowodowane tym, że nieznajomy z rozmysłem kilkakrotnie uderzył ją w żebra? A może tym, że od kilku dni praktycznie nic nie jadła i nie piła odpowiedniej ilości wody? Nie wiedziała. Twarz Arleen piekła i szczypała, policzki puchły, a z otwartych ran wciąż sączyła się czerwona ciecz. Szatynka nie potrafiła zrozumieć co kieruje człowiekiem, który robi coś takiego drugiej osobie. No bo jak można tak katować niewinnego człowieka? Czyżby naprawdę popełniła w życiu tak ogromny błąd, że musiała w ten sposób za niego zapłacić? Dlaczego Bóg nie mógł jej dać normalnej pokuty, dlaczego ze wszystkich osób na świecie to ją to spotkało? Arleen nie potrafiła wytłumaczyć wielu rzeczy, ani tego dlaczego trzy lata temu została napadnięta, ani tego dlaczego jej brat nie żyje czy tego dlaczego się tu znalazła. Gdy ponownie usłyszała zbliżające się kroki naparła plecami o oparcie krzesła próbując się wyswobodzić z ciasnych węzłów, co oczywiście nie było możliwe, ale myśl o tym jak wygląda teraz jej ciało czy twarz nie pozwalała jej od tak się poddać. Jej dłonie same zaciskały się w pięści.
- Przestań się wiercić - burknął mężczyzna boleśnie zaciskając długie palce na jej ramionach. Arleen poczuła jego obrzydliwy oddech na swojej twarzy i wszystkie jej wnętrzności jak na zawołanie skręciły się powodując odruch wymiotny. Nie kontrolowała tego.
- Obrzydzam cię? - prychnął z oburzeniem i wściekłością. - Obrzydzam?! - powtórzył jeszcze głośniej wbijając paznokcie w jej delikatną skórę. Arleen pisnęła kręcąc mocno głową. Chciała coś powiedzieć ale miała świadomość, że wtedy będzie jeszcze gorzej. Siedziała cicho wypłakując kolejny potok łez licząc na to, że może to co się teraz stanie nie będzie, aż tak bolesne jak poprzednie uderzenia. Nieznajomy złapał ją za podbródek unosząc go wysoko do góry, tym samym ubrudził swoje dłonie krwią, która wciąż płynęła z jej rozciętej wargi.
- Zostaw mnie - wybełkotała błagalnym, żałosnym tonem.
To był błąd. Odsunął jej podbródek do tyłu z taką siłą, że przez moment Arleen wydawało się, że zwichnął jej szczękę. Krzesło na którym siedziała poleciało do tyłu przygniatając jej związane dłonie do ziemi, a głowa z hukiem uderzyła o betonową posadzkę. Od tej chwili wszystko działo się nienaturalnie szybko. Pomimo czarnej opaski, która zasłaniała oczy Arleen wydawało jej się, że jeszcze większy mrok ją pochłania. Czuła się tak jakby w nim tonęła, groźne fale zanurzały jej ciało coraz głębiej i głębiej, a dźwięki ze świata zewnętrznego uciekały gdzieś daleko. Było tak jakby woda zalewała jej płuca i nie pozwalała na zaczerpnięcie oddechu. Rwący ból w udzie, obolałe plecy, dłonie, policzki i cała reszta słabły. Ogarniała ją dziwna, nieznana nigdy wcześniej lekkość. Odchodziła gdzieś daleko nieświadoma tego, gdzie podąża. Jej nogi same prowadziły ją w nieznanych kierunkach. Nie była świadoma jak długo to trwało, ale gdy nagle coś próbowało ją od tego oderwać wcale nie chciała wracać. Chciała zostać i błądzić nieskończenie czując się w ten przyjemny, nieznany wcześniej sposób. Z dala od bólu i cierpienia. Chciała, by fale zaniosły ją tak daleko jak tylko to możliwe.
Poczuła na policzku szorstkie dłonie, które ujmowały jej twarz.
- Czy ty kurwa zgłupiałeś?! - usłyszała wściekły, nieznany głos, który dochodził jakby zza niewidzialnej, grubej ściany. - Prawie ją zabiłeś!
- To ja tu rządzę, więc zamknij ryj i zrób coś!
Arleen doskonale znała ten drugi głos. Słysząc go chciała tym bardziej wrócić tam gdzie była, ale zamiast tego oddalała się od tamtego punktu jeszcze bardziej. Nie wiedziała co się z nią dzieje i dlaczego ma problemy z otworzeniem oczu czy poruszeniem jakąkolwiek częścią swojego ciała. Osoba, która ujmowała jej twarz zabrała swoje ręce i zaczęła oglądać jej ręce.
- Może i rządzisz ale nie dotykaj jej więcej! - syknął.
- Nawet nie wiesz jak się nazywa, więc chuj ci do tego co z nią robię!
- Chcesz żeby umarła?! Naprawdę ci na tym zależy?! - chłopak z lekko zachrypniętym głosem krzyczał. - Wiesz jak to się wtedy skończy?!
- Mam to kurwa gdzieś! - krzyknął i chyba w coś uderzył, bo Arleen usłyszała głośny huk jakby coś z czegoś spadło. - Skoro tu jest, to znaczy, że na to wszystko zasłużyła Will. Kto jak to, ale ty powinieneś to doskonale rozumieć.
Zapadła błoga cisza, której nikt nie przerywał. Szatynka znowu zaczęła się zapadać, traciła grunt pod stopami jakby opadała w nieskończoność na coś co w ogóle nie istniało. Opadała z lekkością na nowo przysłaniana przez ciemne, nieznane fale. Chciała, by w całości ją pochłonęły i żeby więcej się nie wynurzyła.
- Jak się nazywa? - spytał Will.
- Arleen Blackwood.
I nagle szatynka rozchyliła wargi próbując zachłannie wciągnąć do płuc tyle powietrza ile tylko mogły pomieścić. Zakaszlała podnosząc do góry ręce, chcąc zasłonić usta wierzchem swojej prawej dłoni. Z zaskoczeniem odkryła, że może to zrobić. Jej nadgarstki były wolne, ciemne pręgi zdobiły jej poobcieraną skórę. Chwilę jej zajęło przeanalizowanie obrazu, który miała przed sobą. Była zdziwiona, że jej oczy nie są zasłonięte czarną opaską. Zamrugała energicznie powiekami i pociągnęła nosem czując dobrze jej znany zapach stęchlizny. Wciąż znajdowała się w zimnym, wilgotnym pomieszczeniu pozbawionym okien. Mała żarówka rzucała plamę światła na betonową podłogę oświetlając krzesło, na którym wcześniej siedziała. Arleen gwałtownie spojrzała w dół zerkając na stary, zniszczony materac. Odkąd tu trafiła nieustannie siedziała na tamtym twardym krześle nie mogąc w żaden sposób rozprostować kości, więc nawet nie wiedziała o jego istnieniu.
- Dzień dobry - diabelski, pozbawiony uprzejmości ton głosu doszedł ją z góry. Pisnęła i z przerażenia zasłoniła usta rękoma spazmatycznie oddychając. Zaczęła cofać się do tyłu ciągnąc za sobą obolałe nogi przybliżając się do ściany. W ogóle nie zwracała uwagi na drugiego chłopaka, który mówił do niej chcąc ją uspokoić. Trzęsła się jakby dostała jakiegoś ataku, strach przejmował nad nią kontrolę. Arleen nie myślała logicznie, ba w ogóle nie myślała. Panikowała coraz bardziej wiedząc, że nie ma dokąd uciec i, że nie ma tu żadnego miejsca, w którym mogłaby się schronić. Czuła, że nieznajomy patrzy na nią z satysfakcją jakby bawiło go to, że mimo jej starań i tak nigdy się stąd nie wydostanie.
Szatynka dotarła pod ścianę i nerwowo przesunęła dłońmi po swoim udzie, które niesamowicie bolało. Ubrudziła szczupłe palce krwią, która sączyła się z rany brudząc materiał przepoconych, zniszczonych spodni, które miała na sobie.
- Kurwa mać - usłyszała ten drugi głos. Przez widok osoby, która doprowadziła ją do tego stanu zupełnie zapomniała o obecności Williama. Z trudem łapała każdy kolejny oddech. Dusiła się swoimi łzami, strachem i bólem. Zupełnie nieznajomy chłopak wcale nie miał wystraszonej miny, wyglądał na lekko zaskoczonego ale przy tym zupełnie spokojnego.
Arleen pomyślała, że dla nich wszystkich, bez względu na to ile ich jest - widok zmasakrowanych ludzi to coś normalnego. Mimo to, że prawdopodobnie był równie niebezpieczny co ten pierwszy. Szatynka odwróciła od niego wzrok skupiając się na chłopaku, który zadał jej wszystkie te rany. Bała się, że zaraz znowu się na nią rzuci, że będzie jeszcze gorzej.
- Popatrz na mnie - powiedział do niej łagodnie William. Arleen go nie słuchała, wciąż kaszlała, krztusiła się i łapczywie łapała oddech. Jej pot mieszał się z krwią i spływał po jej ciele. Musiała strasznie cuchnąć, ale w ogóle o tym nie myślała. Will złapał ją za ramiona przez co gwałtownie się wzdrygnęła patrząc na niego swoimi wielkimi, przerażonymi oczami pełnymi łez.
- Oddychaj - odezwał się. - Oddychaj - powtórzył, - rozumiesz? Weź głęboki oddech - kontynuował spokojnym, wręcz anielskim tonem.
- Nie rób mi krzywdy - powiedziała błagalnie odwracając od niego wzrok. Cały czas gapiła się na bezimiennego napastnika, który zmienił jej życie w piekło. Nic do niej nie docierało, ciągle patrzyła na niego walcząc z samą sobą i swoim strachem. Musiała go widzieć, bo tylko w ten sposób mogła mieć stu procentową pewność czy coś jej zrobi, czy nie. Obserwowała go uważnie z trudem łapiąc każdy kolejny oddech.
- Wyjdź stąd - warknął William kierując słowa do swojego kolegi. Ten jednak uniósł w kpiący sposób brwi i prychnął. - Ona zaraz się udusi, kurwa mać! Wynoś się! - krzyknął tak głośno, że był pewien, że wszyscy  znajdujący się w budynku go usłyszeli. Chłopak wywrócił oczami i podniósł się kierując się do drzwi. Burczał coś pod nosem, ale było to tak niewyraźne, że Arleen nie mogła zrozumieć jego słów. Patrzyła jak odchodzi, a gdy całkiem zniknął przeniosła wzrok na Williama.
- Oddychaj - powtórzył. - Nic ci się nie stanie, skup się - mówił łagodnie, niemal uprzejmie wciąż trzymając ją za ramiona. - Wdech - rzucił hasło patrząc na Arleen wyczekująco. Dziewczyna pociągnęła nosem wciągając powietrze. - Wydech - wypuściła je ustami.
Kontynuowali to, a William za każdym razem mówił jej co ma robić. Oddech Arleen powoli się wyrównywał i uspokajał, ale ona sama wcale nie wyglądała na spokojną. Prawdę mówiąc wyglądała gorzej niż siedem nieszczęść. Wcale nie czuła się lepiej, kręciło jej się w głowie i czuła się dziwacznie.
- Nie wykonuj gwałtownych ruchów - rzucił ostrzegawczym tonem. - Wszystkie te rany są świeże i nie zagoją się jeśli będziesz tak panikować - powiedział podchodząc do starego biurka. Sięgnął po kubek, który na nim stał i wrócił do skulonej w kącie Arleen. Patrzył na nią przez chwilę intensywnie o czymś myśląc. Dziewczyna też na niego spojrzała, ale nie przypatrzyła się jego twarzy, bo skupiła wzrok na koszulkę, którą miał na sobie i, która była umazana krwią. Will potrząsnął głową jakby odrzucał od siebie jakąś myśl.
- Wypij to.
Zerknęła nieufnie na szklane naczynie, ale posłusznie chwyciła je w dłonie czując pragnienie. Przechyliła kubek wypijając całą jego zawartość duszkiem. William uśmiechnął się pod nosem i wstał odwracając się na pięcie. Arleen nie pamiętała momentu, w którym wyszedł chociaż była pewna, że stało się to dziesięć sekund po tym jak wypiła ten dziwny napój o nieznanym smaku. Po prostu zasnęła.

* * *

Minął jeden dzień, później następny i kolejne. Will przychodził do niej każdego dnia, nie mówił za wiele. Przyglądał się jej twarzy, patrzył na ręce, a potem dawał jej coś do jedzenia i ten napój. Piła tylko to na zmianę z wodą. Nie była pewna co to konkretnie jest, ale zawsze zasypiała, po jego spożyciu, a gdy otwierała oczy czuła się tak jakby ktoś zrobił jej pranie mózgu. Mimo to Arleen wolała ciągle spać niż być bita i poniewierana. Jej rany wciąż bolały i goiły się w ślimaczym tempie. Nikt z nią nie rozmawiał, nikt nie pytał jak się ma i czy wszystko w porządku ale to również było lepsze od całej reszty tego syfu, który tu przeżyła. Aż do pewnego dnia, dokładnie półtora tygodnia po tym, jak Will przyszedł do niej po raz pierwszy coś się wydarzyło.
Arleen otworzyła zaspane oczy i podciągnęła się do góry. Nie chciała narzekać, bo stary materac był wygodniejszy od krzesła ale był tak zużyty, że momentami czuła się tak jakby spała na gołej ziemi. Dziewczyna wpatrywała się w ciemność zastanawiając się jaki jest dzień i, która jest godzina. Wydawało jej się to trochę dziwne, że odkąd praktycznie wyzionęła ducha codzienne bicie skończyło się. Myślała, że o to w tym chodzi. Że ma pocierpieć, a potem umrzeć ale widocznie to wszystko miało drugie dno. Pomyślała o swoim bracie chcąc, by do niej wrócił i, by ją uratował. Ale nie było Blade, ani królewicza na białym koniu. Była tylko ona i jej bezsilność. Westchnęła ciężko odwracając się na drugi bok, skrzywiła się czując ból w ramieniu. Zastanawiała się ile czasu minie zanim te wszystkie rany się zagoją, ba czy w ogóle jej ciało będzie miało szansę na całkowitą regenerację. Pociągnęła nosem i podciągnęła się jeszcze wyżej. Znany jej zapach stęchlizny mieszał się z gorzkim zapachem dymu. Nagle drzwi rąbnęły z dużą siłą o ścianę obok, a do środka wpadło światło razem z Willem, który rozglądał się z paniką po małej piwniczce.
- Nie chcę tego pić - jęknęła Arleen zasłaniając oczy ręką. - Dopiero się obudziłam.
- Chodź tutaj! - krzyknął ignorując jej marudzenie. Arleen pomyślała, że przecież nie może się sprzeciwiać. Musi go słuchać nawet jeśli tylko chce coś jej podać, bo inaczej może się to źle skończyć. Podniosła się i chwiejnym krokiem podeszła do Willa, który stał w progu z zaciętą miną. Arleen zamrugała energicznie wybudzając się coraz bardziej.
- Słuchaj mnie uważnie, - zaczął gorączkowo chłopak nachylając się do niej. Mówił bardzo szybkim, nerwowym tonem rozglądając się na boki, zasłaniał rękawem bluzy swój nos i usta. - Pomogę ci stąd uciec - powiedział ale Arleen była tak zamroczona, że nie rozumiała jego słów. Mocno złapał ją za ramię i potrząsnął nim gwałtownie chcąc, by zaczęła kontaktować.
- Co? - syknęła.
- Pamiętasz mnie? Nazywam się Will - powiedział, a Arleen kiwnęła głową. - Mamy mało czasu, więc słuchaj uważnie. Po drugiej stronie ulicy znajdziesz samochód, jak wyjedziesz z lasu jedź cały czas prosto i kieruj się znakami do Stratford - mówił tak szybko, że Arleen rozumiała co drugie słowo. - Jak wjedziesz na obrzeża miasta porzucisz auto, rozumiesz? W schowku znajdziesz list, który MUSISZ - podkreślił słowo, - dostarczyć Justinowi Bieberowi, on znał twojego brata, będzie wiedział co ma dalej robić.
Arleen stała patrząc na niego z niedowierzaniem. Co jeśli to prowokacja? Co jeśli to wszystko zostało wcześniej ustalone? Co jeśli, gdy tylko przekroczy próg piwnicy i postawi nogę na pierwszym stopniu zostanie ogłuszona i ukarana za złe zachowanie? Jednak z drugiej strony powietrze pachniało spalenizną, a ciemne kłęby dymu wypełniały coraz szybciej małą piwniczkę, więc chyba naprawdę ktoś postarał się o mały sabotaż. Zakaszlała patrząc na chłopaka z nieufnością. Miał wymalowaną determinację na twarzy, był skupiony i podenerwowany.
- Uciekaj! - krzyknął jej do ucha.
Arleen dłużej nie myślała. Biegiem ruszyła w kierunku otwartych drzwi zostawiając za sobą Willa, który obserwował jak znika na schodach prowadzących do góry. Wiedział, że ta akacja będzie go dużo kosztowała ale miał plan i wiedział, że wszystko pójdzie po jego myśli.
Dziewczyna ignorując rwący ból w udzie wypadła na parter z nienaturalnie szybko bijącym sercem w piersi. Dzienne światło raziło ją lekko w oczy, które zdążyły się od niego odzwyczaić. Oddychała szybko i nierówno, czuła gorąco i zapach spalenizny ale nie interesowało ją w tym momencie co się pali. Jej zdaniem cała ta rudera mogła pójść z dymem, ale lepiej żeby w środku były osoby odpowiedzialne za to jak teraz wygląda. Tak, życzyła śmierci innym ludziom, skoro ona tyle wycierpiała, oni powinni odczuć chociaż namiastkę tego bólu na własnej skórze. Przystanęła rozglądając się na boki bojąc się, że ktoś zaraz wyskoczy na nią zza rogu. Rzuciła krótkie spojrzenie na nagie ściany i zdecydowała się ruszyć w lewą stronę mijając jakieś pomieszczenia. Ignorowała ból, który odczuwała przy każdym ruchu pragnąc wolności bardziej niż czegokolwiek innego. Była przepełniona determinacją. Dostała szansę i zamierzała ją wykorzystać nawet jeśli to była tylko podpucha. Zaraz, co mówił ten chłopak? Wyjść z domu i znaleźć samochód. Arleen zobaczyła drzwi na końcu korytarza, pobiegła do nich i szarpnęła za klamkę.
- Zamknięte - fuknęła pod nosem uderzając w nie pięścią. Cóż, nikt nie powiedział, że uciekanie jest łatwe i przyjemne. Gorączkowo rozglądając się na boki Arleen szukała jakiegoś rozwiązania, ale nic nie przychodziło jej na myśl. Obok były tylko drzwi prowadzące w nieznane i średniej wielkości okno pozbawione jakiejkolwiek klamki czy uchwytu. Szatynka odwróciła głowę rozglądając się za czymś czym mogłaby je rozbić, ale nic takiego nie znajdowało się w pobliżu. Zagryzła wargi krztusząc się dymem, który wypełniał jej płuca. Robiło się coraz goręcej, wydawało jej się, że na piętrze zaczyna pękać konstrukcja całego domu. Musiała szybko działać i myśleć, ale nie było to łatwe do zrobienia po tylu dniach siedzenia w zamkniętym, ciemnym pomieszczeniu. W dodatku Will ciągle przynosił jej do picia ten dziwny napój po którym ciągle spała. Nie wiedziała co to, ale wolała nie pytać. Zresztą sen był przyjemniejszy do nabawiania się nowych siniaków.
W końcu dziewczyna zdecydowała co zrobi. Zręcznie przeciągnęła przez głowę koszulkę i krzyknęła czując niesamowity ból, gdy rany, z których kilka dni temu sączyła się krew i które przylepiły się do materiału ponownie zostały rozerwane. Łzy zabłyszczały w jej oczach i kilka opadło na policzki. Ignorując ból Arleen owinęła rękę w przepoconą, brudną koszulką i z całej siły uderzyła nią w szybę. Powtórzyła to jeszcze kilka razy, aż w końcu szkło rozsypało się po podłodze. Arleen odłamała jeszcze kilka kawałków chcąc zrobić sobie jak największe przejście tak, by znowu nie zrobić sobie krzywdy. Otrzepała koszulkę i włożyła ją z powrotem na siebie zaciskając zęby z bólu. Przerzuciła jedną nogę na drugą stronę, a potem drugą, aż w końcu przecisnęła się przez dziurę i pierwszy raz od wielu dni zaczerpnęła świeżego powietrza. Zaciągnęła się rozkoszując się świeżością, a na jej ustach rozciągnął się ogromny uśmiech jakby już była wolna. Nigdy nie pomyślałaby, że zatęskni za słońcem i widokiem nieba.
Nie mogła jednak rozkoszować się tym widokiem. Po drugiej stronie ulicy usypanej z żwiru stał stary, zakurzony model Rang Rovera. Arleen pobiegła w jego stronę słysząc jak małe kamyczki zgrzytają pod ciężarem jej stóp. Biegła tak szybko, że w mgnieniu oka stała po drugiej stronie ulicy. Gdy pociągnęła za klamkę i otworzyła drzwi zamarła na kilka sekund obserwując jak na plac rozciągający się przed budynkiem, od prawej strony wjeżdżają kolejno trzy samochody. Każdy z nich zaparkował popisując się i wykonując dziwne manewry. Ten pierwszy niemal wjechał w drzwi. Wysiedli z samochodów śmiejąc się z czegoś w głos. Była ich siódemka, a Arleen nie potrafiła się ruszyć. Patrzyła na nich nie wiedząc co ma zrobić. Jeśli się na nią rzucą nie będzie mieć szans, by uciec, ale może jeśli będzie cicho nie zorientują się, że coś jest nie tak. Rozchyliła usta gapiąc się na nieznajomego chłopaka, który ją torturował. W świetle dziennym wyglądał równie upiornie co w blasku żarówki, był młody ale jego twarz była jak twarz jakiegoś potwora. I wcale nie chodziło o blizny czy jakieś zadrapania, bo miał idealnie gładką skórę. Chodziło o spojrzenie i wiecznie wymalowaną kpinę na ustach. Gdy nieznajomy wyczuł dym i dostrzegł okno pozbawione szyby szybko odwrócił się rozglądając się po okolicy. Spojrzał na Arleen, a jego dolna szczęka niemal upadła na ziemię.
Stał w bezruchu gapiąc się na nią jakby zobaczył ducha i pewnie rzuciłby się w jej stronę, gdyby nie to, że zewsząd rozbrzmiał huk i przednia część domu eksplodowała. Siła wybuchu odrzuciła ją do tyłu tak, że przywaliła plecami w bok samochodu, a potem upadła na żwir. Znajdowała się daleko, więc nic się jej nie stało w przeciwieństwie do chłopaków. Świeże powietrze zaczęło śmierdzieć chemikaliami, kawałki desek rozsypały się po placu, a cała siódemka jej oprawców leżała na ziemi zwijając się z bólu. Piszczało jej w uszach, więc nie słyszała co krzyczał William, który wybiegł od drugiej strony budynku. Posłał jej jedno, bardzo krótkie, dyskretne spojrzenie i kiwnął głową. Arleen bez słowa wsiadła do samochodu przekręcając wcześniej przygotowany kluczyk w stacyjce. Wcisnęła pedał gazu i odjechała z bijącym sercem, spoconymi dłońmi i nadzieją na lepsze jutro naiwnie wierząc, że to co najgorsze ma już za sobą.


*   *   *




Siemson! To prawdopodobnie drugi i ostatni raz kiedy informuję o nowym rozdziale na tym blogu. Jeśli wy nie macie czasu, żeby skomentować i wyrazić swoją opinię - ja nie mam czasu, żeby was informować :)   - zmieniłam zdanie w tej kwestii, powiedzmy, że jeszcze przez trzy rozdziały będę informowała, a później wszystko zależy od Was. Nie wiem dlaczego ale to już drugi raz jak przypadkiem usunął mi się cały rozdział dlatego wygląda jak wygląda. Anyway, mam nadzieję, że nie jest tak źle :) Może teraz jeszcze to wszystko wydaje się wam niezrozumiałe i mdłe no aleee... co to by była za przyjemność czytania, gdybyście na wstępie wszystko wiedzieli, prawda? :)
Co myślicie o Willu? Naprawdę sądzicie, że Arleen uciekła i, że jest wolna?
Życzę Wam udanych wakacji! Ja niestety chyba całe spędzę w domu... ale może Wy macie lepsze plany haha :)

51 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział *.* Ciesze sie jak cholera że Arleen uciekła, zobaczymy co będzie dalej :) Czekam na kolejny rozdział który mam nadzieje że pojawi sie szybko i życzę Ci duuuuużo weny do pisania
    @_KidrauhlsBack_

    OdpowiedzUsuń
  2. Co sądzę o Willu hmm pomógł jej, a ja nie mam pojęcia dlaczego. Wydaje mi się, ze ten cały Justin Bieber nie bedzie miły dla niej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Will wydaję się dobry,chyba.Cieszę się że udało się jej uciec.Ciekawe jak Justin na nią zareaguje ? Czekam na następny .Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. to opowiadanie jest bardzo intrygujace i genialne seiro
    teraz coraz czesciej widuje tak genialne fanfiction
    czekam na rozdzialy z justinem jezuuuu
    kocham

    OdpowiedzUsuń
  5. wow
    po prostu w o w - odjęło mi mowę.
    Rozdział świetny, szczerze to nie sądziłam, że Will okaże się tym dobrym.
    Chociaż może jednak nie jest... :)
    Ciekawi mnie kim okaże się Justin i co dalej będzie z Arleen.
    Weny życzę ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest jak najbardziej udany. Czytało mi się naprawdę dobrze i cieszę się, że w końcu mogłam go przeczytać, bo nie mogłam się doczekać, aż w końcu coś dodasz! Will wydaje mi się całkiem zaufanym chłopakiem, ale czy na pewno taki jest? Chociaż sprawił, że dziewczyna uciekła - to już coś, prawda? Chyba, że jest w tym jakieś dno. I to sprawia, że chcę czytać to ff - nie wiem co tak naprawdę się dzieje. Nie mogę się doczekać, aż spotka się z Justinem, aw.
    / jolobizzle

    OdpowiedzUsuń
  7. omg to ff jest boskie, czekan na kolejny rozdział x

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdział czytało się go dobrze i lekko (jak na ff 'bad')

    OdpowiedzUsuń
  9. Myśle, ze to jeszcze nie koniec i Jus bedzie dbal o jej bezpieczeństwo.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham to opowiadanie. Jest takie tajemnicze assgjsga. Will wydawał się być w porządku, ale nie wiadomo czego się można spodziewać. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału x

    OdpowiedzUsuń
  11. OOOOO ZAKOCHAŁAM SIĘ W TYM, DALEJ DALEJ <3
    Świetnie idzie prowadzenie bloga, fjuwahfiua *-*

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaaa ciekawy . Spodobało mi się to , że ja uwolnił :D Mam takie pytanko i od razu przepraszam za spam . Czy mogłabyś udostępnić link do mojego ff o Justinie na tt czy gdzie kolwiek ? Ja zrobię to samo z twoim z góry , dziękuję :* Zaraz podam link :)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Link podam ci na tt . Jeszcze raz przepraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Niesamowicie zaciekawiła mnie ta historia, twoje opisy, to jak idealnie przedstawiasz rzeczywistość bohaterów jest nie do opisania. Cieszę się, że trafiłam na twój blog :) Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały! @bieberauss

    OdpowiedzUsuń
  15. zakochałam się w tym opowiadaniu :) nie mogę doczekać się nowego rozdziału - @thisswaggirl_JB

    OdpowiedzUsuń
  16. Wspaniały :) oryginalna fabuła tak sądzę

    OdpowiedzUsuń
  17. o ja pierdole, omfg to opowiadanie jest niesamowite! cudne! omfg usiydkfhwskjdfh i Twój styl pisania i ta fabuła omfg rsghdiksjdf <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Wczoraj (a może i przedwczoraj, nie jestem pewna) odkryłam tego bloga. Na spróbowanie przeczytałam kilka zdań z drugiego rozdziału, bo to on był najbliżej. I zdałam sobie sprawę, że piszesz genialnie. Cofnęłam się do wstępu i przeczytałam wszystko, jak leci i muszę przyznać, jestem zaskoczona, a przede wszystkim zachwycona! Masz świetny styl pisania, nie robisz żadnych błędów językowych, które, jak zauważyłam, są częste na takich blogach. Właściwie, jedynymi błędami, jakie zauważyłam, są tylko drobne, nieliczne interpunkcyjne, z którymi ja sama mam problem, więc się nie przejmuj.
    Muszę przyznać: kocham główną bohaterkę! Jest zaradna, waleczna i dzielna. Nie mogłabym sobie lepszej wymarzyć.
    Akcja jest genialna. Widać, że masz wszystko zaplanowane i przemyślane. Zaintrygowałaś mnie i już nie mogę doczekać się następnych rozdziałów.
    Pozdrawiam.
    Luna

    OdpowiedzUsuń
  19. świetny rozdział
    @SwaglandJB

    OdpowiedzUsuń
  20. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Wystarczyło, że przeczytałam kilka pierwszych zdań i byłam pewna, że się nie zawiodę. Nie pomyliłam się. Te rozdziały są genialne. Nawet nie jestem w stanie tego określić. Jesteś niesamowita :) Nie żałuję, że tu zajrzałam xx Już się nie mogę doczekać kolejnego xx
    @Agnes5542
    Tak przy okazji zapraszam do siebie
    ineedangelinmylife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Super ;* życzę ci udanych wakacji ;) oby tak dalej :) @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetny, dziękuję za poinformowanie na tt o twoim blogu. Będę tutaj zaglądać :* /@sirbizzle

    OdpowiedzUsuń
  23. omg, świetne opowiadanie jhrfdkhghdgkfdj ju.ż się nie mogę doczekać nn <3
    @kidrawhxo

    OdpowiedzUsuń
  24. Jej naprawde mnie zaintrygowalas nie moge sie doczekac kolejnego cudowne <3
    Mozesz mnie informowac o nn na tt @believeyoucanx3

    OdpowiedzUsuń
  25. To jest genialne, ciekawe czy uda jej się uciec :)) @forevermindSWAG

    OdpowiedzUsuń
  26. super rozdział :))

    OdpowiedzUsuń
  27. Łoo :0 *0* czekam na next !! /@_TommoKiss

    OdpowiedzUsuń
  28. Świetne! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Czytając to ff czuję się, jakbym czytała jakąś dobrą książkę! Oby tak dalej! <3

    OdpowiedzUsuń
  29. Boże to jak piszesz, to jak zinterpretowałaś ten rozdział! Nooo brak słów... przynajmniej ja nie wiem co powiedzieć/napisać. BOOOSKO *__* więcej nie mogę, bo odebrałaś mi mowę. Błagam o następny bo ta historia mnie strasznie wciągnęła. Czytam chyba z 20 różnych opowiadań, ale tego jeszcze nie było... ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  30. o Boze! to jest fantastyczne !
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  31. To jest totalnie genialne!
    @ilypena

    OdpowiedzUsuń
  32. no to niedługo zobaczymy justina :D @iheartblaugrana

    OdpowiedzUsuń
  33. świetny x
    nie moge się doczekac następnego @luvyoubizzle

    OdpowiedzUsuń
  34. Bardzo mi się spodobało i czekam na ich dalsze losy, szczególnie na to aż spotka Justina, tylko miałabym jedną uwagę.. Mogłabyś rozjaśnić kolor czcionki? Ledwo można przeczytać co tam pisze, ale mimo to, świetny rozdział i czekam na następny!
    Zapraszam na swój blog, nowe, a przede wszystkim oryginalne fanfiction o Justinie - http://love-quintessence.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  35. oooo kocham ten JBFF nie mogę doczekać się nn
    świetnie piszesz :D jestem ciekawa co będze dalej czy ją dopadną
    kocham <3
    @kocham_biebsa

    OdpowiedzUsuń
  36. Hej cieszę się że w końcu mogłam przeczytać kolejny rozdział .Jest świetny ! Ze zniecierpliwieniem czekam na następny /Loli$a

    OdpowiedzUsuń
  37. Hej cieszę się że w końcu mogłam przeczytać kolejny rozdział .Jest świetny ! Ze zniecierpliwieniem czekam na następny /Loli$a

    OdpowiedzUsuń
  38. Kocham♥♥♥ Nie mogę doczekać się kolejnego równie świetnego rozdziału
    @LoliszkaXD

    OdpowiedzUsuń
  39. na pewno nie uciekła, nie uwierzę w to. nie szantażuj nas ty, niedobra!

    OdpowiedzUsuń
  40. JAKIE ŚWIETNE KFCHHGFH OMG, CHCE NN
    @martynkag

    OdpowiedzUsuń
  41. jezuuuu umieraaam kocham to afjajfjzxcjxzjfcjzjc @alexb1200

    OdpowiedzUsuń
  42. Jeju cudny rozdział Boże kocham tego bloga <3 /@Crazy_Wiki94

    OdpowiedzUsuń
  43. Ostatnio dałam sobie spokój z opowiadaniami o Justinie bo wszystkie jak dla mnie wyglądały tak samo ale wow, Twoje jest naprawdę zupełnie inne i jestem bardzo ciekawa nowych rozdziałów, więc czekam z niecierpliwością na następny, piszesz idealnie i masz wielki talent, buzi x /@luv_my_Larreh

    OdpowiedzUsuń
  44. Świetny
    @AniolyCiemnosci

    OdpowiedzUsuń
  45. To jest naprawde fajne kiedy rozdziały są długie i takie ciekawe

    OdpowiedzUsuń